Sensacyjny finał przerwanego konkursu NBP na projekt nowego nominału 1000 zł
Ten wyjątkowo kontrowersyjny – banknot[1] (1000 zł) autorstwa Juliana Pałki[2] i Henryka
Tomaszewskiego[3] pośród innych spornych nominałów wymaga odrębnego omówienia. Dlatego też między innymi autor wydzielił go z emisji banknotów (z 1948 r.).
Dodajmy, iż w praktyce wyznaczył kres funkcjonowania na ryku pieniężnym poprzedniej socrealistycznej siedmio-nominałowej emisji banknotów[4] „ludzie pracy” (przyp. aut.) wprowadzonej jeszcze za czasów Bolesława Bieruta.
Należy przypomnieć, iż w obrocie finansowo-rynkowym minionego wieku do momentu wejścia w życie nowej emisji z 1974 roku znalazła się pięćsetka z górnikiem (z 1948 r.), która z racji postępującej inflacji stała się nominałem niewystarczającym. Funkcjonujące wieloformatowe banknoty tej emisji nie były najwygodniejsze w użyciu, a co więcej ich produkcja nie była też najtańsza, jednocześnie dość uciążliwa dla Papierni i Poligrafii PWPW.
Istniejąca w kraju sytuacja zmusiła ówczesny rząd do wprowadzenia w obieg banknotu o wyższym nominale. Narodowy Bank Polski podjął decyzję o przygotowaniu nowego biletu o nominale 1000 zł, który miał być jednocześnie zwieńczeniem tej emisji. Stąd też, w 1959 r. kierownictwo NBP podjęło decyzję o rozpisaniu konkursu pt.: „Zamknięty konkurs graficzny na banknot 1000 – złotowy”. Termin składania prac ustalono na dzień 15 lutego 1960 r.
Wprowadzenie w obieg wyższego nominału stało się rzeczą pilną. NBP porozumiał się (pod koniec 1959 r.) z ZG ZPAP266 (Sekcja Graficzna) w sprawie zorganizowania takiego konkursu. W konsekwencji Zarząd Główny[5] ZPAP ogłosił taki konkurs dla członków związku[6]. Do wzięcia udziału w nim zaproszono 10. znanych grafików, w tym m.in. artystów z Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych (PWPW).
Konkurs ruszył. Po ogłoszeniu wyników p i e r w s z e g o e t a p u k o n k u r s u okazało się, ż e n i e z o s t a ł w y ł o n i o n y z w y c i ę z c a. Natomiast do drugiego etapu zakwalifikowano trzy projekty[7]. Ciekawostką jest, że sąd konkursowy wyróżnił przy tym projekt Andrzeja Heidricha, wówczas będącego początkującym w tej dziedzinie grafikiem, późniejszym autorem wielu polskich banknotów[8]. Jak powiedział A. Heidrich (…) Mój projekt podobał się. Choć byłem debiutantem, to otrzymałem trzecią nagrodę (…)[9]. Drugi etap konkursu przewidziano na grudzień 1961 roku. Do dalszej pracy wybrano projekt „łowiczanka” Andrzeja Heidricha, zaś we wrześniu 1962 r. doproszono do konkursu kolejnego grafika Zbigniewa Kaję z Poznania. Uwaga, n a t y m j e d n a k ż e k o n k u r s z a m k n i ę to !
Niepodważalnie poświadczają to odręczne zapiski sporządzone przez p. Marię Heidrich żonę A. Heidricha, który udostępnił je autorowi.
Tymczasem za tzw. zamkniętymi drzwiami (poza konkursem) w błogiej ciszy od początku 1961 r. dwaj artyści z tytułami profesorów; Henryk Tomaszewski i Julian Pałka pracowali nad nowym 1000 złotowym nominałem.
Zmiana na dotychczasowym stanowisku prezesa NBP Adama Żebrowskiego wymusiła wstrzymanie dalszych prac do momentu objęcia tej roli przez nowego prezesa NBP Stanisława Majewskiego.
Do realizacji wybrano projekt już po zamknięciu konkursu!. Fakty są takie, że po przedwczesnym zakończeniu konkursu, władze NBP podjęły arbitralną decyzję – ku zaskoczeniu jego uczestników (w tym A. Heidricha) – o wyborze projektu wspomnianych profesorów. Przedstawili własną wizję takiego nominału, który ewoluował „od Kościuszki do Kopernika”. Ich projekt z portretem Mikołaja Kopernika osadzonym w tondo na giloszowym tle przedniej strony banknotu został bez zastrzeżeń przyjęty do realizacji. Takie stanowisko NBP-u musiało dziwić bowiem dobrych wzorców na banknot w nowym wydaniu na Europejskim poziomie bez trudu można było znaleźć w Europie.
Już z chwilą powstania pierwszej próby projektowej autorstwa H. Tomaszewskiego wyraźnie wskazywało na zbliżającą się piękną katastrofę. Trudno wszak było przyjąć, że artysta – od wieloformatowych dzieł – nagle przestawi się na miniaturę projektu. To tak, jak by zegarmistrz od zegarów wieżowych podjął się wykonania zegarka kieszonkowego – nigdy coś takiego się nie wydarzyło.
Pierwsze spojrzenie na końcowy projekt ujawnia kilka podstawowych mankamentów. Brak jakichkolwiek zabezpieczeń graficznych (poza giloszem) w tym różnych technik druku; brak równowagi w zachowaniu proporcji poszczególnych elementów graficznych w projekcie; brak oznaczeń dla niewidomych. Okazał się także – z uwagi na koszty produkcji – najdroższym powojennym polskim nominałem. Należało więc z racji tych przesłanek sięgnąć choćby po rozwiązania nowocześniejsze eliminujące wspomniane mankamenty.
Tak na temat „finału” (którego nie było) tego konkursu niektórzy pisali np. Piotr Pankanin[10]. (…) „Julian Pałka (1923-2002) i Henryk Tomaszewski (1914-2005) – twórcy Szkoły Plakatu – w y g r a l i k o n k u r s na banknot 1000-złotowy wyemitowany w okresie obchodów 1000-lecia państwa polskiego. Banknot zauważony został za granicą i zyskał przychylną recenzję w czasopiśmie amerykańskim „World Coins” jako jeden z najbardziej efektownych banknotów kiedykolwiek wypuszczonych do obiegu (…). Szkoda tylko, że autor w swojej wypowiedzi tak bezrefleksyjnie podszedł to tej opinii nie wyrażając własnego zdania (przyp. aut.).
Należy dodać, iż rzeźbę portretu M. Kopernika w gipsie pod znak wodny wykonał Zygmunt Nieciecki, kierownik pracowni znaków wodnych – PWPW. Ryt portretu M. Kopernika na przedniej stronie banknotu był dziełem sztycharza Edwarda Koneckiego, zaś ryt układu słonecznego na odwrotnej stronie wykonał sztycharz Jerzy Miller (obaj z PWPW). Giloszami ozdobił Jan Moczydłowski (PWPW). Papier ze znakiem wodnym powstał na maszynie papierniczej „Bauming & Seybold”[11] – PWPW.
Przednia i odwrotna strona banknotu z widocznym w świetle przechodzącym (w jasnym okrągłym polu) znakiem wodnym z portretem M. Kopernika i ostateczną wersją giloszy. Wym.: 150 x 73 mm.
Prace z tym banknotem związane zrealizowano w ówczesnej Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych w 1962 r. Jednak w obiegu pojawił się dopiero 1 czerwca 1966 r. (z datą emisji 29.10.1965 r.) z okazji 1000-lecia Państwa Polskiego. Przy czym ciekawe jest to, że nominał ten w żadnej mierze – nie tylko pod względem graficznym i rozmiaru – nie pasował do pozostającej w obiegu emisji proj. W. Borowskiego z 1948 r. Nie zawierał też, koniecznych zabezpieczeń ówcześnie stosowanych, stąd też stał się łatwym obiektem fałszerstw. Prezentował się raczej jako miniatura plakatu, a nie banknot (przyp. aut.).
W szerokim świecie tylko Amerykanie, słynący z akceptowania rozmaitych dziwactw, jednocześnie jako konserwatyści przyjęli go życzliwie, a zastosowanie na całej powierzchni obu stron banknotu siatki giloszowej i odważnych żywych kolorów uznali jako pewnego rodzaju innowację[12]. W czasopiśmie „World Coins”[13] o tym 1000-złotowym polskim banknocie napisano: (…) Jednym z najbardziej efektownych banknotów, jakie kiedykolwiek wypuszczono do obiegu, jest banknot polski 1000-złotowy formatu 150 na 74 mm, wprowadzony przez Narodowy Bank Polski w sierpniu 1966 roku.
Zielono-czerwony, wielobarwny banknot emitowany w związku z 1000-leciem polskiej państwowości i chrześcijaństwa 966-1966, przedstawia portret astronoma Mikołaja Kopernika 1473-1543, z umieszczonym na odwrocie barwnym rysunkiem koncepcji Kopernikowskiego systemu słonecznego. Białe koła z obu stron banknotu zawierają portret Kopernika na wodnym znaku (w znaku wodnym – przyp. aut.).
Ta nadzwyczaj pochlebna opinia Amerykanów – według ówczesnych, stała w jawnej sprzeczności z ich „zieloną” walutą czyli dolarami, które od 240 lat stały się niedościgłym wzorem „symbiozy” poziomu graficznego z technicznym. Co więcej, ów banknot nie zawierał cech charakterystycznych dla pozostałych polskich banknotów tamtej epoki oraz właściwości charakterystycznych dla europejskich banknotów. Dlatego też wzbudzał tyle emocji i kontrowersyjnych wypowiedzi. Jego estetyka jako wizytówki narodowej okazała się niezgodna z racją stanu polskiego pieniądza i pewnego szacunku jaki powinien temu towarzyszyć.
Dodać należy, że opisany banknot został wydrukowany na papierze PWPW i zabezpieczony jedynie wielotonowym umiejscowionym znakiem wodnym (mizernej jakości) nawiązującym do rytowanej „głowy Kopernika”[14]. Niestety, znak wodny z konterfektem astronoma, również niczym szczególnym się nie wyróżniał, bowiem nawiązał do poziomu innych polskich banknotów. Nadto, ku zdziwieniu specjalistów i szerokiego grona numizmatyków słowa podziwu wyrażone przez niektórych publicystów przyjmowane były jako żart. Oto jeden z nich.
Krążyła w kraju żartobliwa opowiastka, której bohaterem był chłopiec, który rzekomo wykonał przy pomocy kredek kopię tego banknotu rozmieniając go w sklepie na oryginalne dwa „brudasy” czyli dwie pięćsetki. Przykładem społecznej niechęci do tego banknotu i prześmiewczego podejścia co do łatwości jego podrabiania był „przedruk” w satyrycznym piśmie „Szpilki” jego odwrotnej strony[15] jako oryginału.
[1] W opinii „ekspertów” ów banknot był na tyle nowoczesny, że zaliczony został do awangardy ówczesnej myśli autorskiej. Jego grafika i kolorystyka nie współgrała z dotychczasowymi emisjami, bowiem zbyt daleko odbiegała od charakterystycznej socrealistycznej poetyki tamtej epoki.
Pojawienie się tego 1000-złotowego banknotu od początku wzbudzało skrajne oceny i emocje. Jedni z aprobatą przyjmowali jego nowatorskość – jego kolorystykę i formę – inni o spojrzeniu konserwatywnym byli bardziej krytycznie nastawieni (nie bez racji – przyp. aut.). Trudność w ocenie polegała na tym, że obie strony tego banknotu nie mieściły się w Europejskich i poza Europejskich kanonach biletów bankowych.
Ten duży nominał ze swoją odmiennością wymknął się z ram przyjętych dla ówczesnych standardów i przez większość kojarzony był raczej z nalepkami na pudełka z piernikami Toruńskimi (z racji wizerunku Kopernika), naklejkami na słoiki z dżemem lub biletami wstępu na jakąś imprezę masową, lub naklejkami na butelki z piwem.
Co ciekawe, jednocześnie pojawiły się niczym nie zaskakujące, opinie pozytywne, które dotarły do naszego kraju ze Stanów Zjednoczonych. Kraju wielkiego, kilkusetmilionowego, wielokulturowego, w którym niemal każde „dziwadło” przyjmowane jest za dobrą monetę. Wypada podkreślić, iż amerykańskie dolary to wybitne dzieła sztuki pod każdym względem, które do dziś skutecznie opierają się różnym modom, trendom czy kierunkom występującym w grafice banknotowej.
Jednym z efektów pojawienia się tego „czerwonego biletu” – z wielkim polskim astronomem – było zamieszczenie jego wizerunku w kolorowym ilustrowanym satyrycznym czasopiśmie „Szpilki”, co skrzętnie wykorzystali fałszerze-amatorzy. Po wycięciu jego odwrotnych stron sklejali je ze sobą i podkolorowywali szkolnymi kredkami by następnie z nieświadomymi tego fałszerstwa „gospodarzami” podwarszawskich wsi robić interesy. Za przywiezione furmankami na stołeczne bazary świńskie półtusze – płacono, niektórym z nich „falsusami”. (fot. pierwszej strony tygodnika „Szpilki” z wmontowanym wizerunkiem odwrotnej strony tego banknotu (montażu dokonał autor). Tak oto te nowe „banknoty” zapisały się w naszej pamięci. Dodać należy, że koszty produkcji tego waloru należały do najdroższych wśród powojennych biletów bankowych, lecz mimo to, w obiegu pozostały do 1978 roku.
Podsumowując, można powiedzieć, iż owemu biletowi NBP, a więc obu autorom Pałce i Tomaszewskiemu bliżej było do miniatury plakatu reklamującego NBP niż do jakiegokolwiek znanego banknotu. Przy tym uderza brak poważniejszych zabezpieczeń przed falsyfikowaniem tego nominału, co prowadziło do wielu jego fałszerstw (przyp. aut.).
[2] Julian Pałka (1923-2002) – polski artysta grafik, współtwórca polskiej szkoły plakatu.
[3] Henryk Tomaszewski (1914-2005) – grafik, rysownik, twórca plakatów, ilustracji, uznawany obok Józefa Mroszczaka za jednego z twórców polskiej szkoły plakatu.
[4] Emisji, słynnej ze złodziejskiej wymiany z roku 1950.
[5] Zarząd Główny Związku Polskich Artystów Plastyków został założony w 1911 r., w Krakowie. Jest to największe stowarzyszenie twórców w kraju.
[6] W gronie uczestników konkursu znaleźli się m.in. Bogusław Brandt i Jerzy Miller, obaj byli rytownikami Wytwórni, oraz pozostali graficy: Aleksander Bernaciński, Stefan Bernaciński, Czesław Bieniek, Edmund John, Stanisław Łuckiewicz, Wacław Siemiątkowski, Konstanty Sopoćko i Zbigniew Kaja.
[7] Do drugiego etapu zakwalifikowani zostali: Andrzej Heidrich, Bogusław Brandt (PWPW) i Czesław Bieniek.
[8] Zobacz: A. Heidrich, NBP, Warszawa 2011.
[9] Lubię duży pieniądz, „Gazeta Wyborcza”, 27 września 2004 r., s. 11.
[10] Piotr Pankanin absolwent Wydziału Chemii UMK w Toruniu. W PWPW S.A. był pełnomocnikiem zarządu ds. społecznych i historycznych.
[11] 1957 r. – Papiernia PWPW dała pierwszy papier z płaskositowej maszyny papierniczej „Bauming & Seybold”. Maszynę wyposażono w dodatkowy former z sitem cylindrycznym w celu podjęcia produkcji papieru banknotowego ze szlachetnymi znakami wodnymi. Maszyna ta pracowała w PWPW do roku 1986. [w:] Zygmunt K. Jagodziński Historia Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych S.A. Sztuką Szlachetnego Znaku Wodnego Pisana 1919-2019. Warszawa 2022., s. 530.
[12] Jak powszechnie wiadomo, ten rodzaj wypełnienia tła znany i stosowany był w banknotach wielu państw zachodnich, ale i polskich.
[13] „World Coins” 1967, nr 38..
[14] Głowę Mikołaja Kopernika rytował Edward Konecki, wieloletni sztycharz (rytownik) Wytwórni.
[15] W Pierwszym wydaniu książki autorstwa Z.K Jagodzińskiego Historia Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych Sztuką Szlachetnego Znaku Wodnego Pisana 1919-2019 wdarł się błąd, na s. 390 napisano, że (…) był „przedruk” jego dwustronnej repliki (…), co okazało się niezgodne z faktami, bowiem dokonano tylko przedruku odwrotnej strony banknotu i za tę pomyłkę autor przeprasza swoich Czytelników.
autor:
Zygmunt K. Jagodziński
Zbigniew Stauss